14-03-2015 Zawisza Bydgoszcz-Lech Poznań

Poprawiono: czwartek, 03, marzec 2022 Drukuj E-mail

ZAWISZA BYDGOSZCZ-LECH POZNAŃ 1:0(1:0)

14.03.2015

Lech Poznań przegrał w Bydgoszczy z Zawiszą 0:1 w 24. kolejce T-Mobile Ekstraklasy. Przez blisko 70 minut niebiesko-biali grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Arnaud Djouma.

Bez swojego kapitana Łukasza Trałki musieli sobie radzić dziś lechici w Bydgoszczy. Zawisza mimo ostatniej pozycji w tabeli, wiosną prezentuje się bardzo dobrze. Zespół prowadzony przez Mariusza Rumaka, podobnie jak Lech, dwa mecze wygrał i dwa zremisował, co jest najlepszym rezultatem w lidze. Mimo różnicy 14 pozycji, można było zatem mówić dziś o meczu na szczycie.

Od pierwszych minut spotkania gospodarze starali się prowadzić grę. Lech spokojnie wyczekiwał i ruszał do groźnych kontr. Pierwszy kwadrans pokazał jednak, dlaczego lechici stracili ledwie dwa gole w tym roku, a gospodarze żadnego – ofensywni gracze nie byli w stanie stworzyć strzeleckiej okazji wobec szczelnych i zgranych bloków obronnych z obu stron. Dopiero w 18. minucie Zaur Sadajew „zatańczył” między dwoma rywalami, ale z ostrego kąta nie był w stanie pokonać Sandomierskiego. Po chwili po świetnym zagraniu Arajuuriego i krótkim odegraniu Lovrencsicsa, z woleja groźnie uderzał Pawłowski, ale i ten strzał obronił bramkarz Zawiszy.

Trener Maciej Skorża wbrew przewidywaniom wielu ekspertów, nie dokonał żadnych zmian w porównaniu z poprzednim meczem, oczywiście poza tą wymuszoną pauzą za kartki Łukasza Trałki. Już po nieco ponad 20 minutach jednak szkoleniowiec musiał sięgnąć po posiłki z ławki - kontuzjowanego Arajuuriego zmienił Kadar. Dużo większej straty lechici doznali jednak po upływie kilkudziesięciu sekund. Djoum w środku pola sfaulował Alvarinho i sędzia Tomasz Kwiatkowski pokazał mu drugą żółtą kartkę. Lechici musieli zacząć sobie radzić w dziesięciu.

Gospodarze rozochoceni i niesieni rzadko słyszanym w Bydgoszczy dopingiem, ruszyli do ataków. Sytuację stworzyli szybko, lecz po raz pierwszy skutecznie interweniował Kadar blokując strzał Alvarinho. Poprawka była słaba i futbolówkę pewnie złapał Gostomski. Podopieczni Macieja Skorży nie potrafili przeorganizować szyków, a rywale kilka razy wykonywali rzuty rożne. W końcu w 32. minucie stały fragment gry przyniósł im prowadzenie. Zgrana tuż przed bramkę piłka trafiła do niepilnowanego Barisicia, a ten z bliska pokonał głową Gostomskiego. Niespełna 10 minut wystarczyło ostatniej drużynie ligi, by wykorzystać liczebną przewagę.

Stracony gol wstrząsnał lechitami, którzy po czterech minutach mogli wyrównać. Do przodu ruszył Marcin Kamiński, zagrał na prawą stronę do Kędziory, który dośrodkował na głowę kolegi z defensywy. Futbolówka po uderzeniu kapitana Lecha leciała wysokim łukiem w kierunku dalszego słupka, ale do bramki nie wpadła. Miejscowi dostali jednak sygnał, że tego meczu jeszcze nie wygrali i Lech będzie o swoje walczył. Kolejorz stworzył przed przerwą jeszcze dwie sytuacje, swoje dwie wykreował też Zawisza, ale kolejne gole w pierwszej części nie padły. Na przerwę w dużo lepszych nastrojach schodzili zatem miejscowi.

Pomiędzy połowami Maciej Skorża wykorzystał drugą zmianę. Na plac gry desygnował Dariusza Formellę, który zastąpił Szymona Pawłowskiego. Na roszadę zdecydował się też Mariusz Rumak. Bojąc się, że siły na boisku się wyrównają, zdjął grającego z żółtą kartką Kamila Drygasa. Gra z początku nie była tak porywająca jak w pierwszej części, aż do 54. minuty. Po przechwycie Formelli na akcję indywidualną zdecydował się Zaur Sadajew. Czeczen przebiegł niemal całą połowę i dopiero w polu karnym uprzedził go Grzegorz Sandomierski. W odpowiedzi zza pola karnego strzelał Bartłomiej Pawłowski, a problemów z obroną nie miał Gostomski. Groźnie uderzał również Alvarinho, lecz nie trafił w bramkę.

Choć to Lech musiał gonić wynik, lepsze sytuacje kreowali gospodarze. Po godzinie gry mogło być już 2:0, ale po atomowym uderzeniu Pawłowskiego ofiarnie piłkę zablokował Kędziora. Sześć minut później Gostomski już tylko spoglądał na piłkę, którą przed bramką wybijał Kamiński. Lechici starali się, lecz długo nie mogli wymienić kilku celnych podań bliżej pola karnego gospodarzy. Dobrą okazję niebiesko-biali mieli za to po stałym fragmencie gry, gdy z głębi pola dośrodkował Gergo Lovrencsics. Kędziora futbolówkę musnął, jednak wysoką formę ponownie potwierdził Sandomierski.

Czas upływał, a wciąż to miejscowi stwarzali większe zagrożenie. Kwadrans przed końcem zamykający akcję Sebastian Ziajka strzelił silnie, ale i nad bramką. Po drugiej stronie przedarł się za to Formella, lecz i jego uderzenie zewnętrzną częścią stopy było niecelne. Lechitów stać było na pojedyncze zrywy, za to gospodarze bronili się atakując i trzymając piłkę z dala od własnej bramki.

W końcówce gra otworzyła się, a emocje rosły z minuty na minutę. Najpierw miejscowym pomogły „ściany” – po dwójkowej akcji Formelli i Lovrencsicsa, Węgier trafił w poprzeczkę, a piłka wyszła w pole. Zawisza skontrował i w zamieszaniu Kędziora wybijał piłkę z linii. Po rzucie rożnym podobnie czynił Lovrencsics, gra przeniosła się pod drugą bramkę, gdzie Hamalainen w dogodnej sytuacji nie trafił w bramkę zamykając akcję. Gdy zaczynał się doliczony czas gry, po rzucie wolnym główkował jeszcze celnie Kędziora, jednak ponownie bardzo dobrze ustawiony był Sandomierski. Bramkarz Zawiszy wiosną gola nie jeszcze nie puścił. Dziś nie dał się pokonać lechitom i trzy punkty zdobył jego zespół.

Zawisza Bydgoszcz – Lech Poznań 1:0

Bramka: Barisić (32’)

Żółte kartki: Drygas, Mica, Ziajka – Djoum, Douglas
Czerwona kartka: Djoum (24. minuta, po drugiej żółtej kartce)

Zawisza: Sandomierski – Ziajka, Micael, Marić, Wójcicki – Alvarinho (70. Kamiński), Drygas (46. Predescu), Miga, Majewski, Pawłowski (85. Alaverdashvili) - Barisić

Lech: Gostomski – Kędziora, Kamiński, Arajuuri (23. Kadar), Douglas – Lovrencsics, Djoum, Linetty, Hamalainen, Pawłowski (46. Formella) – Sadajew (60. Kownacki)

źródło:
www.lechpoznan.pl

Odsłony: 875

Statystyki

Użytkowników:
1
Artykułów:
1470
Odsłon artykułów:
1188097